piątek, 7 września 2012

Kirasjerzy polscy pod Borodino


   







   7 września 1812 r –kulminacyjny moment  kampanii w Rosji-dzień upragnionej przez Napoleona walnej bitwy z armią rosyjską feldmarszałka Kutuzowa stojącej na drodze do Moskwy i negocjacji pokojowych kończących i uwieczniających oczekiwany przez stronę napoleońską pokój z Rosją. Wielkie oczekiwania, wielkie nadzieje w tym także wśród polskich żołnierzy, kiełkującego państwa polskiego, porywającego się na odzyskanie  pełnej niepodległości u boku napoleońskiej Francji. Polska reprezentacja zbrojna podczas kampanii 1812 r osiągnęła imponujący stan ok100 tys. żołnierzy. Wydzielenie części oddziałów polskich do osłony skrzydeł i tyłów, tak  pod polskim jak i obcym dowództwem, straty bojowe i straty marszowe były powodem znacznego uszczuplenia stanu liczebnego we wszystkich jednostkach polskich na głównym, moskiewskim  kierunku działań. Jedną z nich był 14 pułk kirasjerów dowodzony przez płk. Stanisława Małachowskiego. Pod Borodino (Możajskiem) jednostka dokonała nie lada wyczynu, m.in. walnie przyczyniając się do zdobycia   reduty Rajewskiego, a we wcześniejszej szarży rozbiła czworoboki piechoty rosyjskiej i zajęła armatę.  
    Dziś przypada okrągła 200 rocznica bitwy. Z tej okazji przytaczam fragment pamiętników dowódcy jedynego w polskich dziejach pułku kirasjerów wspomnianego pułkownika Małachowskiego z opisem działań   w składzie brygady gen. von Thielmanna. Oprócz Polaków w skład tejże brygady weszły pułki saskie-Zastrow oraz pułk gwardii saskiej. Przy rozmaitych okazjach eksponuje się zwykle sukcesy tych ostatnich jednocześnie pomijając wysiłek i postawę polskich kawalerzystów. Opis jest niezwykle plastyczny , zawiera wiele dramatycznych scen widzianych oczami dowódcy 14 p.kirasjerów

Oddajmy głos Małachowskiemu: 
‘’…Trzy miesiące [tj. od początku kampanii 1812r] byliśmy w takich trudach, nie mając do czynienia z nieprzyjacielem, aż na koniec 6 września stanęliśmy w lasku  pod Możajskiem , a rozkaz dzienny cesarza , zapowiadający nam batalję na dzień następny , przekonał nas,  że jesteśmy złączeni z wielką armją.    W jednej minucie jak iskra elektryczna zapał powszechny ogarnął i przejął każdego żołnierza, zapomnieliśmy o biedzie, a chęć pokazania się godnymi pochwały pierwszego bohatera świata i walczenia w oczach jego, podwajała męstwo powiększając niecierpliwość w oczekiwaniu bitwy.
  Jeszcze noc zakrywała  w trzech częściach horyzont[…] gdy generałowie już do brygad swoich wydawali rozkazy.  Odgłos trąby jak zwykle nie budził żołnierza, pułki w największym milczeniu zebrały się i stanęły w miejscu przeznaczonym.  Równo ze dniem ruszył nasz korpus złożony z 5 pułków kirasjerów , 5 pułków ułanów*) i pułku artylerii liczącym 24 armat. Na czele postępował dowódca , generał Latour Maubourg. Przechodziliśmy koło całej linii jazdy ciężkiej złożonej z regimentów różnych narodów. Powszechne w szeregach głosy chwalące postawę naszą i dobry porządek dodawały ochoty.
    Gdyśmy stanęli na prawym skrzydle kirysjerów francuzkich , wkrótce nadjechał król Neapolitański, całą kawalerją komenderujący, a przebiegłszy otwarte szeregi, odebrał od dowódców pojedynczych pułków raporta o ich sile. Ja miałem wówczas zdatnych do boju 365 ludzi a wyszedłem w 456. Po odbytym  przeglądzie ruszyło naprzód prawe skrzydło jazdy naszej. Zaledwie weszliśmy w wąwóz, którego armaty neapolitańskie broniły, gdy huk dział ogłosił rozpoczęcie bitwy. Miejsce tak było wąskie że kolumna tylko szóstkami maszerowała.
   Krzyżowy ogień tak nam łamał szeregi , że pierwsze szóstki razem od jednego wystrzału padały a drugie szły na śmierć oczywistą.  Tam na czele swojego szwadronu zginął mężny Jabłoński**); jeden z najlepszych instruktorów jazdy , kula armatnia jego i konia  w pół uderzyła. Żyjąc ze mną w przyjaźni gdy padał o kroków kilkanaście ode mnie , wołał mnie po imieniu  przeraźliwym głosem, abym go nie odstępował. Powinność kazała zamilczeć litości;
posłałem chirurga aby go opatrzył. Kazano nam kłusem miejsce to przebyć; dałem znak trębaczowi przy mnie jadącemu by otrąbił apel; zaledwie trąbę do ust przyłożył kula armatnia urwała mu rękę zabijając konia i jego. Potem już nie uważałem na padających żołnierzy . Kłusem dobrym wśród takiego ognia w pół godziny przebiegliśmy wąwóz , z którego wyszedłszy uformowaliśmy front i cała jazda uszykowała się na równinie, mając jedną bateryę nieprzyjacielską na wysokiej górze , a dwie inne z prawego i lewego boku. Tam dopiero prawdziwa zaczęła się batalja . Ośmset paszcz spiżowych zionęło z obydwu stron piekielnym ogniem niosąc śmierć i zniszczenie wszystkie strony. Jazda nasza stała nieporuszenie przez ośm godzin pod natężonym kartaczowym ogniem, sama nic nie działając. Świstanie kul podobne było do jesiennego wiatru, a nieprzerwany huk armat do nawałnicy w czasie wielkich upałów połączonej z łoskotem grzmotów i piorunów. Grad kul wyrywał ziemię obsypując nią ludzi i konie; wyrwane szeregi zapełniały się nowymi żołnierzami , którzy stawali na poległych towarzyszach swoich. Wśród takiej okropnej pozycji żołnierz stał w największym milczeniu, najmniejszy nieporządek oznaczający trwogę lub nieufność nie wcisnął się w szeregi, z uszanowaniem pełnym uwielbienia patrzałem na tę spokojną postawę żołnierzy. Dodać trzeba że żaden wódki w ten dzień nie pił, a od dwóch dni nie mieliśmy pożywienia.
  Wtem przyszedł rozkaz , abyśmy redutę po prawej stronie leżącą atakowali. Ruszyliśmy więc stępa aż pod samą górę ; tu zaczął się atak , z prawej strony baterji uderzyli Westfalczyki, nasza zaś brygada , sam środek atakowała. Lecz rzęsisty ogień sypany z baterji    
tak zmieszał zmięszał brygadę kirasjerów westfalskich, że w największym nieporządku zepchnął już prawie na szczycie baterji będąca naszą kolumną i do cofnięcia się aż na dół przymusił .  Nie tracąc momentu jenerał saski Tilmann naszą brygadą komenderujący , szykuje nas pod górą wśród kartaczowego ognia , obchodzi z drugiej strony baterję i w największym impecie konia, przebija się na szczyt i zostaje panem baterji.
  Nadeszła piechota francuzka , my zaś w największym porządku maszerowaliśmy do środkowej baterji; jużeśmy o kroków 300  od niej byli oddaleni , gdy przylatuje jenerał francuski służbę  adiutanta przy cesarzu pełniący , wołając do mnie : „Colonel au nom de
l’ Empereur chargez  a l’instant ! ‘’  Odpowiedź moja była : “Vive l’Emperor! En avant! I w mgnieniu oka bateria była okryta moim żołnierzem. Rowy które ją opasywały nie były żadną zawadą, koń zdawał się dzielić zapał i sławę jeźdźca , dobywał sił ostatnich aby z drugiemi w zawody idąc pierwszy przeskoczył. Tam pułk mój wziął 300 jeńców i jedną armatę zagwożdżoną , którą zaraz oddałem do kwatery cesarskiej. Były jeszcze cztery armaty ale bez koni i tych nie można było uwieść. Fosy były zasłane piechotą rosyjską ; chciałem bezbronnych od śmierci zachować ale rozjuszony żołnierz nie słuchał głosu dowódcy , rąbał i żelazo swoje moczył we krwi nieprzyjacielskiej.  Wyciągnąłem sam z rowów  zatrwożonych i bez przytomności lezących żołnierzy i ze czterech tym sposobem ocaliwszy jako jeńców z kapralem i kilku ludźmi odesłałem.  Z lewego boku została nam do zdobycia jeszcze jedna baterja . T u kirasjerowie francuscy formowali czoło kolumny , atakowaliśmy w kolumnie regimentami których w tej akcji było 12.Szliśmy ze tak powiem na wyścigi,  aż na koniec i ta w naszych rękach została. Była już 4 ta z wieczora a chociaż byliśmy już panami placu bitwy,    staliśmy jeszcze gotowi do boju na płaszczyźnie aż do 9-tej w nocy. Nieprzyjaciel cofał się strzelając z ręcznej broni i armat, a chociaż był rozprószony , góry z tyłu służyły mu za zasłonę.  Żeby sobie wystawić okropność rzezi dnia tego należy wiedzieć ,  że naliczono 33 generałów francuzkich zabitych lub rannych, w brygadzie saskiej z trzech regimentów złożonej w której ja byłem , 50 oficerów było rannych lub zabitych, a w moim pułku żadnego nie było oficera, któryby sam albo koń jego nie był rannym. Ja dwa konie miałem pod sobą ranne , jeden od kartacza drugi od kuli karabinowej, a kirys mój miał trzy zagiecia od kuli. Zdaniem samych Rosjan dnia tego stracili oni 38 000, my zaś 20, ale strata nasza była największa w oficerach.  Jenerałowie francuzcy i sam nawet cesarz wyznał że ani Jena ani Austerlitz , ani Preusisch Eylau , ani nawet Wagram tak długo nie wytrzymały ognia i podobnie nie były okropne..." 
       


*)Tu pułkownik się myli co do ilości pułków ułanów;  14 pułk kirasjerów polskich wchodził w skład IV korpusu rezerwowego jazdy dowodzonego przez  gen.Marie-Victor Nicolas de Fay de Latour-Maubourg.  Dywizje:  4 dywizja lekkiej jazdy-gen Rożniecki (brygada gen K.Turny -3, 11, 16 p.uł Księstwa Warszawskiego) oraz 7 dywizja ciężkiej jazdy gen. Jean Tomas Guillaume Lorge, a w niej brygady gen. J.Adolf von Thielmanna(saskie pułki Zastrov i  Garde du Corps, 14 polski pułk kirasjerów)  gen. H.A.von Lepela  (1,2  pułki  kirasjerów  westfalskich ) .  Korpus wspierało 4 baterie artylerii konnej (łącznie 24 działa )  brakującą brygadę gen Dziewanowskiego- (tj.dwa pułki ułanów wydzielono wcześniej  do sił osłonowych gen.Dąbrowskiego.
Pułk Garde du Corps  nie posiadał kirysów, a pułk Zastrov tylko napierśniki.

**) Ignacy Jabłoński pełniący obowiązki szefa szwadronu od 18 lipca 1810r

2 komentarze: