niedziela, 11 grudnia 2011

Pierwsze koty za płoty czyli popremierowa rozgrywka OiM


Po kieleckiej premierze podręcznika do Ogniem i Mieczem , rozegraliśmy bitwę na poziomie dywizji. W starciu wzięły udział siły szwedzkie i koronne.  W niniejszym wpisie fotorelacja z tego sympatycznego spotkania ;-)

Powyżej początek gry,  strefa rozstawienia sił RON dowodzonych przez Konrada -Sosnę, któremu miałem okazję asystować ;-)
Strefa rozstawienia sił szwedzkich dowodzonych  przede wszystkim przez   Adriana -Liissa.

Wyjście sił RON ze strefy rozstawienia. Za radą piszącego te słowa obsadziliśmy dragonami ruiny spalonej  wsi w centrum. Z taktycznego punktu widzenia była to trafna decyzja, dająca mocny punkt oparcia i pole ostrzału w trzech kierunkach. Przeciwnik przyjął jednak postawę  obronną , zatem dragonia w ruinach nie odegrała żadnej roli przynajmniej początkowo.

Ruch centrowego ugrupowania sił RON w kierunku wychodzącej zza wsi najemnej szwedzkiej rajtarii w kirysach.
Pułk wolontarzy znalazł się naprzeciw krajowej rajtarii szwedzkiej.




Jak się niebawem okazało nie był to dla nich wymarzony przeciwnik;-)

Znakomicie pomalowane zabudowania wiejskie na zapleczu prawego skrzydła polskiego.

Tymczasem wysłany na dalekie obejście pułk  złożony z jazdy pancernej z rohatynami i jazdy kozackiej podejmuje próbę oskrzydlenia sił szwedzkich . U góry zdjęcia , widoczne są leżące na brzegu  stołu,  mocne argumenty używane w kwestiach spornych ;-). Rozbieżności zdań  nie brakowało, zwłaszcza po nader szczęśliwych dla Liissa rzutach ;-)
 Niestety desperackie, kolejno powtarzane  szarże jazdy RON  zwyczajnie   odbijały się od wyposażonych w pancerze rajtarów najemnych. Wąski teren pomiędzy wsią a brzegiem stołu nie pozwolił na pełne rozwinięcie sił pułkowi polskiemu. W tej sytuacji rajtarzy stosunkowo łatwo powstrzymali polskie wysiłki zmierzające do wyjścia na tyły przeciwnika.

Na prawym skrzydle RON nie poszło lepiej. Wolontarze odważnie ruszyli przeciw rajtarii szwedzkiej, ale starcie zakończyło się  ich stratami, dezorganizacją, a w końcu ucieczką.Na szczęście Szwedzi nie kontynuowali   natarcia na tym odcinku.



 Widok na centrum i prawe skrzydło polskie. Aby przeciwdziałać grożącemu impasowi zdecydowaliśmy się na skierowanie środkowego ugrupowania do szarży przeciw muszkieterom i dragonom szwedzkim rozmieszczonym w lesie i wspartym przez 2 działa.

Szarża na szwedzkie działa i piechotę w centrum.
Pierwsza szarża zakończyła się niepowodzeniem. W wyniku ostrzału szwedzkich dział i muszkietów rajtaria RON poniosła straty, uległa dezorganizacji, a część rzuciła się do ucieczki. W kolejnej, podobny los spotkał pancernych. Wreszcie w następnej szarży udało się wybić obsługę działa i zadać straty muszkieterom w lesie. Oddziały polskie w centrum ogarnął jednak duży chaos. Dowodzenie dużym zgrupowaniem złożonym z różnych oddziałów nie jest proste. Utraciliśmy w szarży także jedną z dwóch posiadanych podstawek husarii.
Zapowiadał się mocny kryzys. Częściowo zapobiegł jego rozwojowi Furion który wspomógł nas w dowodzeniu, zastępując chwilowo Sosnę;-)


Po uporządkowaniu oddziałów wyprowadziliśmy za radą Furiona bezczynną dotychczas dragonię zza płotów wsi i utworzyliśmy  w miarę ciągłą linię z 4 kompanii. Pozwoliło to zadać straty ogniem wycofującym się rajtarom krajowym.
Bitwa zmierzała już ku końcowi. Generalnie starcie było ciekawe, Szwedzi dysponując lepszymi jakościowo oddziałami i stosując obronną taktykę nie pozwolili się rozbić zadając większe straty atakującym  siłom RON.
Dywizja koronna nie dysponująca artylerią ani piechotą nie była w stanie rozerwać ani obejść zwartego szyku szwedzkiego, walczącego jak się okazało niemalże po liniach wewnętrznych. Regimenty szwedzkie poruszały się prawie jak na manewrach,  podczas gdy złożona z wielu rodzajów jazdy, wspartej dragonami  dywizja polska miała spore kłopoty z manewrowaniem w rozciągniętym szyku, w zasadzie podzielonym na trzy osobne ośrodki walki. Realia  wojskowości XVII wiecznej dały więc znów znać o sobie także i w tej rozgrywce,czym osobiście jestem zachwycony ;-).  Sam wynik starcia ma dla mnie drugoplanowe znaczenie.
Pozdrawiam wszystkich uczestników spotkania i dziękuję za wspólną grę.

8 komentarzy:

  1. Fajna relacja. Ale widze ze jedna chyba ze stron dysponowala calkiem duza przewaga. Doskonale widac sprzet dajacy przewage na kilku fotach, to te czarne, duze baterie z jakimis cudzoziemskimi napisami na bokach;)

    OdpowiedzUsuń
  2. He he, tak baterie imienia Jacka Danielsa sprawdziły się bez zarzutu ;-) Znacząco dodają odwagi i inicjatywy, dlatego tak ochoczo pognaliśmy do przodu wprost pod szwedzkie lufy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Jack Daniels zdecydowanie przykuwa wzrok i odwraca uwagę od figurek :)

    Fajnie, że u Was też się zaczęło coś kręcić w temacie OiM.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co wiem, było duże zainteresowanie na premierze, więc są poważne szanse na rozwój OIM także i w Kielcach. Szkoda że do Warszawy mamy dość daleko, byłaby okazja nie jedną bitwę w zacnym gronie stoczyć, może i przy wsparciu czarnych baterii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze można wziąć udział w jakimś podjeździe;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Great pics!! JD in a can...every man's dream!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę Arturze, widzę że Cię wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ano wciąga Michale, cóż kiedy wojsk żadnych przy mnie nie masz, skoro jedną jedyną chorągiewkę na Warszawę posłałem ;-)

    OdpowiedzUsuń